wtorek, 27 lipca 2010

To jeszcze garść staroci ;)

grudzień 2006r.

Rano pytam Ewę:
- Wyspałaś się?
- Tak.
- A co Ci się śniło?
- Szafa.
- Szafa? A co było w tej szafie?
- Nic. Tylko ubranka.

- Ewuniu, umyj ładnie zęby.
- Dlaczego?
- Żeby były czyste.
- Dlaczego mają być czyste?
- Bo jak będą czyste, to nie będą po nich grasować bakterie i zęby będą zdrowe.
- Zdrowe? Dlaczego?
- No zdrowe, czyli nie chore. Jak są chore to trzeba iść do dentysty i je wyleczyć?
- Wyleczyć? Dlaczego, mamo?
- Żeby nie bolały...
- Dlaczego nie bolały?
- Bo jak boli to jest nieprzyjemnie...
- Dla-cze-go? - ....

luty 2007

Ewa smarowała dziś swoje rysunki flamastrami. Zginęła skuwka od niebieskiego flamastra. Zarządziłam poszukiwania, aby Basia pierwsza nie znalazła i nie połknęła...
- Ewa, gdzie jest ta skuwka?!
- Nie wiem mamo. - Po pół godziny szukania poddałam się.
- Ewa, powiedz, gdzie schowałaś tę skuwkę?
- Nie wiem. Ale mam mały pomysł! Zadzwonię do taty i go zapytam. - Po czym nasze dziecko poszło do zabawkowego telefonu, połączyło się z tatą i powiedziało:
- Tata, nie wiesz gdzie jest skuwka od flamastra? Acha! - Rozłączyła i mówi do mnie:
- Tata, też nie wie gdzie jest skuwka.
A skuwka była w buteleczce do baniek mydlanych... i wtedy Ewie się przypomniało, że ją tam schowała. Ehhh...

- Mamo! Włącz mi Teletubisie.
- Kochanie, nie ma dziś Teletubisiów, bo dziś jest niedziela.
- To co ja będę oglądał?
- Możesz pooglądać mamę i tatę, chcesz?
- NIE!!!

kwiecień 2007

- Ewuniu, kim chcesz być jak dorośniesz?
- Mamą! I chcę mieć takie włosy jak Ty, mamo!

czerwiec 2007

- Tato, musimy kupić Basi parasol.
- Naprawdę? Ona jest za mała na parasol.
- Ale ona ciągle mówi: [cienkim głosem] tato, mamo, kupcie mi parasol!
I tak Basia dorobiła się rzecznika... A tak na marginesie, z całego zacytowanego zdania Basia potrafi wypowiedzieć tylko "tato" i "mamo".

Obrywałam nać z marchwi i trochę mi upadło na podłogę w kuchni. Ewa bez słowa wyciąga szczotkę i szufelkę z szafki, po czym mówi do siebie oburzonym tonem:
- Musze posprzątać, bo ta mama tak tu nabrudziła...
Że niby tylko ja brudzę, tak?

- Mamusiu, zobacz, sama schodzę po schodach!
- Widzę, bardzo ładnie. Uważaj żebyś nie spadła, może trzymaj się ściany lub balustrady.
- Mamo, jak zacznę spadać, to ci dam rączkę, zgoda?
No nie wiem...

Ewa siedzi w wózku, Basia stoi i przygląda się gołębiom. Trwa to może minutę. Ewa oburzona:
- Mamo, weź ją, bo ona tam stoi i patrzy caaaały dzień.
Ot, kobieca skłonność do przesady...

- Mamo, to jest rzeka.
- Oczywiście. A wiesz jak się nazywa ta rzeka?
- Wisła!
- Brawo! Wisła błękitna, szara Wisła, najmilsza jest nam i najbliższa...
- Mamo, ale ona jest daleko...

Ewa chodzi z wypiętym brzuchem.
- Jestem krokodylem. Najadłem się i mam pełny brzuch.
- A w jakiej bajce widziałaś krokodyla z takim brzuchem?
- Na Mini Mini.
- A jak się nazywał ten krokodyl?
- Wawelski!

- Ewa. Mam pomysł. Chciałabyś pojechać do babci Asi na cały dzień? Sama.
- Super! Nauczę się kierować samochodem!
Zdębiałam.
- Zaraz, zaraz. Chyba nie myślisz, że będziesz sama prowadzić auto? Po prostu tata cię zawiezie rano, będziesz sama z babcią przez cały dzień i wieczorem po ciebie przyjedziemy z Basią.
- Aaa, przepraszam. Myślałam, że będę sama jechała, bo jestem już dorosła.

sierpień 2007

- Mamo, chodź się ze mną pobawić.
- Poczekaj, muszę trochę odpocząć.
- Nie mamo, musisz się zmęczyć. Ja widzę, że masz jeszcze dużo siły. Ja mam dużo siły, bo zjadłam duże śniadanie.
No tak. Jak ona ma dużo siły, to inni też muszą...

Tłukę mięso na kotlety. Dziewczyny przyglądają się bacznie. Nagle Ewa się odzywa:
- Mamo, nie boli cię?
- [Do siebie pod nosem] Co mnie nie boli? Przecież się nie uderzyłam w palec?
- Nie boli cię głowa od tego hałasu?

Ewa pyta:
- Mamo, dziś jest czwartek, piątek czy siedemnastek?
I dziki śmiech, bo wie, że coś głupiego wymyśliła

Ewa je godzinę kanapki.
- Ewa, zjedz w końcu to śniadanie, bo zaraz dostaniesz w ucho.
- Ale w prawe czy w lewe?

- Mamo pralka piszczy, skończyło się pranie - i leci do łazienki.
- Ewa! Nic tam nie dotykaj. Tylko mama i tata mogą ruszać pralkę. Dzieci nic tam nie dotykają.
- Ale które dzieci? Ewusia czy Basiusia?

piątek, 23 lipca 2010

No tak. Dziewczynki mam dorosły, ale nadal zaskakują zabawnymi tekstami. Poza tym rośną dwie kolejne panienki, w których drzemie ogromny potencjał ;)

Odnalazłam jeszcze najstarsze zapiski z 2006 roku, kiedy Ewa była malutka. W wolnej chwili wrzucę na bloga.
lipiec 2010

Basia:
- Ewa, pamiętasz Koja, Bora i Sita? Straciłam ich. Jestem już dorosła...
czerwiec 2010

Baśka:
- Mamoooo, ratunkuuuu! Maluchy mnie oblazły!!!

Wychodzę z dziewczynami do sklepu. Michał mi daje 100zł, ja żartuję:
- Co ja sobie za to kupię, waciki!?
Po drodze Ewa pyta:
- Mamo, a po co my idziemy do tego sklepu?
- Po produkty spożywcze, bo lodówka pusta. - odpowiadam, a Basia dodaje:
- I po waciki...!

Basia:
- Mamo, jestem Super Basior!
kwiecień 2010

Rozmawiam z dziewczynkami o miłości. Najpierw zapytałam je, co to znaczy kochać, a że miały trudności zadałam pytanie pomocnicze:
- Jak się kogoś kocha, to co się z nim chce robić?
Ewa:
- Przytulać!
Basia:
- Całować!
Podopwiadam dalej:
- I chce się z nim spędzić całe...
Ewa:
- ... popołudnie!!!
luty 2010

Michał usypia Basię.
- Tato, chodź się do mnie poprzytulać.
Michał siedzi przed tv z usypiającą na rekach Anią.
- Basiu, poproś dziś mamusię.
- Nie chcę!
- Dlaczego?
- Bo mama ma cycki. Nie chcę żeby mi leciało mleko.
styczeń 2010

Basia:
- Wiesz mamo dlaczego tak długo spałam? Bo mi się uśnił taki sen, że się przykleiłam do poduszki.

Basia wyżera mi bakalie z chrupków śniadaniowych.
- Baśka, nie wyżeraj mi chrupków. - Bez reakcji.
- Baśka, ja cię zaraz wychrupkuję stąd.
- Musisz mnie wyrodzynkować, bo ja ci rodzynki wyżeram.

Mogłabym książkę napisać jak Basia opowiada, co jej się śniło. Dzisiaj siada do śniadania i mówi taki monolog:
- Będę jadła na zmianę ogórka i opowiadała, co mi się śniło [gryz], śniło mi się, że chciałam zamknąć kosz na śmieci, [gryz] ale przyszła taka zarazka i mnie poklepała po ręce i popieprzyła [gryz] i tata mnie wziął do łóżka, bo się bałam.

Basia:
- Będę wszystkich przezywać: Ewka marchewka, Anka szklanka, Małgonek ogonek, Bacha kiełbacha, Agnieszka tutaj nie mieszka, Michał kichał... I siedzi zadowolona z siebie.

Basia podczas jedzenia jogurtu:
- Mamo, u mnie w buzi się robi mitoza, bo mam takie kółeczko, rodzielam językiem, robią się dwa kółka, najpierw połykam jedno, a później drugie.
Po czym zademonstrowała Ewie z dokładną intrukcją jak połykać kółeczka (?) i komentarzem
- Truuuudno się połyka te kółeczka.
Ja się pytam J A K I E kółeczka? W jogurcie?
listopad 2009

Basia tworzy nowe słowa, np.: wąż dusilec. I mówi: mamo, zobacz, wyglądam kapitańsko! (kapitalnie!)

Basia opowiada, scenkę z przedszkola. Pani się pyta:
- Basiu, kto ci uszył takiego pięknego kotka?
- Mama, z taty koszuli.
- Pięknie, a tata co robi?
- Męczy mnie...
wrzesień 2009

Basi się coś pokiełbasiło i zamiast ślad mówi pośladek. Mnóstwo komicznych sytuacji z tego wynika. Wczoraj np. miała pośladek na palcu po pobraniu krwi.

Ewa jest na etapie definicji, pyta o wszystko, nawet o to, co dotąd było oczywiste. Układa z babcią puzzle.
- Babciu, ja ci będę pomagać
- Ale Ewuniu, daj mi szansę samej spróbować.
- A co to jest szansa?
- Jakby ci to wytłumaczyc? Podam przykład...
- A co to jest przykład?
sierpień 2009

Michał wrócił z zakupami, kupił dziewczynom Actimele, ja mówię:
- Zobaczcie dziewczyny, co tata Wam dobrego kupił. A Ewa:
- Piwo!?
lipiec 2009

Wieczorne zasypianie. Już prawie spały potwory, a tu Basia przyczłapuje do pokoju, gdzie zlegliśmy w fotelach. Oczywiście ma minę niewiniątka.
- Tatoooo, weźmiesz mnie na barana?
- Cooo!? Do łóżka spać.
Basia odwróciła się bez słowa, wróciła do pokoiku i mówi do Ewy:
- To nie działa. Muszę chyba powiedzieć poproszę.
Za chwilę wraca i oznajmia:
- To znowu ja. Tato, a jak poproszę, to mnie weźmiesz na barana?

U nas w samochodzie są wietrzności.
- Tato gorąco!!!! Włącz szybko wietrznosci!!

Zadzwonił domofon, odebrałam, ale nikt się nie odezwał, Basia pyta, kto to, więc mówię, że nie wiem, no i Basia spekuluje:
- Może to był pan do skrzynki tylko, albo taki niewidzialski pan przyszedł z przesyłką? Ale nie wiem, nie znam się na niewidzialskich panach... a może on przyszedł do kogoś innego, tylko my słyszeliśmy, bo oni mają głośne dzwonki? Chodź, zobaczymy do kogo przyszedł ten niewidzialski pan...

Basia dzisiaj się przechwala:
- Mamo wczoraj tata kazał mi pokazywać wszystko niebieskie. No i ja pokazywałam, a na koniec tata powiedział, że jestem ekspertką od pokazywania niebieskich rzeczy. Więc mów do mnie ekspertko!
OK, ekspertko ;)

Rano przyjechała ze wsparciem moja koleżanka (w związku z moim brzuchem gigantycznym w którym siedzą bliźnięta), była z dziewczynkami na spacerze. Jak zapadła decyzja o pojechaniu do szpitala Michał zgarnął teściową po drodze i przyjechał po mnie. Pojechaliśmy do szpitala i babcia i ciocia zostały z Ewą i Basią. Obie panie są równieśniczkami wiec szybko znalazły wspólny temat i sobie rozmawiały, w pewnym momencie Basia się odzywa oburzona:
- Miałyście nas pilnować, a nie gadać!
maj 2009

Jesteśmy na spacerze, Basia skubie liść.
- Basiu, co tam robisz?
- Chcę urwać listek dla taty. Nie mogę się zdecydować jaki... Ma być nie za duży, nie za mały, nie za średni i nie zagryziony.

czwartek, 22 lipca 2010

kwiecień 2009

Ewa korzysta z toalety. Basia dobija się do łazienki. Ewa krzyczy:
- Basiu! Nie wchodź, będziesz mi przeszkadzać!
- Nie będę!
- Będziesz! Znam cię!

Oglądamy na Disney Chanel animowanego Tarzana.
- Basiu, czy Tarzan jest małpą?
- Nie.
- A kim on jest?
- Ludziem.
- Mówi się: człowiekiem.
- Tak, ale człowieki to to samo co ludzie!
No niby tak...

Basia idzie sama spać. Woła z pokoju:
- Mamo, przykrzy mi się. Leżę sobie w łóżku z przytulakami, tubisiem i kotem. Ale to nie wystarczy.
- A czego jeszcze potrzebujesz do zaśnięcia?
- Ładnej mamusi!
Poszłam do niej, przytuliłam się. Ja sobie drzemkę ucięłam, a paskuda oka nie zmrużyła.

Basia opowiada co było w żłobku.
- Mamo, dzisiaj nie było całownika.
- Kogo?
- Całownika!
- Czarownika?
- Nie! Całownika, tego chłopca co mnie całuje!

Niestety nie zanotowałam szczegółów opowieści Basi o jabłku wędrującym pod ziemią. Jak w transie gadała i wymyślała takie abstrakcyjne wątki, że nie sposób było zapamiętać. Tak sobie myślę, że jej bezgraniczna wyobraźnia jest przejawem geniuszu albo... szaleństwa. Albo jednego i drugiego.
marzec 2009

Ewa podczas obiadu:
- Mamo, jesteś wspaniałą kucharką. Jedzonko jest pyszne jak w przedszkolu.

Kąpiel.
- Dziewczynki myjcie się, pachy, szyję, pupę, siuśkę.
Ewa ze śmiechem:
- Siuśkę!? To się nazywa ŁONO!

Basia śpiewa:
- Hogdu, hogdu, hogdajl!
- Basiu, co Ty śpiewasz?
- Taką amerykańską piosenkę...
- Gdzie się jej nauczyłaś?
- W szkole!

Przed kąpielą.
- Basiu, zrobiłaś już kupę?
- Nie, jeszcze muszę trochę postękać, zrobić taką minę i takie różne śmieszne dźwięki wydawać.
Po czym zaprezentowała powyższe, ale kupy nie zrobiła.

Odebrałam Basię ze żłobka. Rozmawiamy o pogodzie, że w marcu jak w garncu, itd. Nagle mała filozofka odzywa się:
- Deszcz to deszcz, śnieg to śnieg, a słońce to słońce.
Czyż to nie odkrywcze?

Basia zasypia z tatą.
- Tatooo, placowałeś dzisiaj z metalem?
- Nie, a dlaczego pytasz?
- Bo masz takie szolstkie lęce...

Ewa:
- Mamo, chcesz winogrona?
Basia:
- Mama nie może winogron, bo bliźniaki nie mogą słodyczy, a winogrona to słodycz. Bliźniaki sobie jedzą różne pyszne rzeczy przez pępowinę.
luty 2009

Basia chora:
- Tato muszę się położyć na boku, bo jak leżę na plecach, to katar spływa na spód mojej głowy.

Basia:
- Mamo, prawda, że te co wiszą chłopakom koło pupy, nazywają się siusiaki?

- Basiu, nie chcesz siusiu?
- A co, wyglądam jakby chciałam?
styczeń 2009

Basia:
- Mamo, daj mi ten mały kocyk dzidziusia
- Jakiego dzidziusia?
- No tego, co urodzisz.
(Wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze, że będą bliźnięta.)

Wychodziłyśmy ze żłobka i niebo się zaróżowiło od zachodzącego słońca, Basia woła: patrz mamo jakie różowe chmury, piękne! Innym razem były kałuże po deszczu i Basia mówi: zobacz mamo, wszystko się odbija w kałużach, a drzewa się przeglądają w kałuży jak w lustrze.

Moje dziewczyny naszło na pomarańcze. Zeżarły wszystkie i chcą jeszcze. Mówię, że już się skończyły i że kupię jutro. Basia mówi: mamo kup dużo, o tyle! (pokazuje wszystkie palce u rąk) Albo nie, (siada szybko na podłodze, zdejmuje kapcie, pokazuje ręce i nogi i mówi) o tyle!!!
grudzień 2008

Jedziemy samochodem i Ewa nagle bez uprzedzenia bez żadnego kontekstu: - Ja to będę miała jedno dziecko, córkę i będzie miała na imię Weronika.

Ewa do taty:
- Chciałam się z mamą podzielić czekoladą, ale mama nie chciała.
- Bo mama się od dzisiaj odchudza.
- A ja się od dzisiaj odgrubiam!

Zrobiliśmy wczoraj wyścigi do łóżka, Basia kwituje: - Ewa, Basia i mama były pierwsze, bo dziewczyny są szybkie, a tata jest wolny bo jest chłopakiem. Po chwili zastanowienia: - Zygzak Mc Queen tez jest dziewczyną... Michał (pod nosem): - Tak, a Kopernik była kobietą...
listopad 2008

Ewa: Nie mogę się zdecydować, kto tu rządzi... Mama czy tata.

ja: I mama i tata rządzą. A dzieci się mają rodziców słuchać.
Ewa: Tak, rodzice rządzą w domu, nie dzieci.
ja: Jakby dzieci rządziły, to by był chaos.
Ewa: Tak. I hałas!

Baśka oburzona do taty:

- Michał, wyłącz ten odkurzacz, bo mi od tego głowa pęka!
październik 2008

Jedziemy samochodem do babci, przejeżdżamy koło elektrociepłowni Żerań. Basia prezentuje jeden ze swych licznych monologów:
- Ooooo! Komin! Ma kominową głowę, małe kominowe uszy i kominowe ręce, i kominowe nogi, i... niebieską czapeczkę.

Innym razem. Też w samochodzie.
- Mamo, jestem stlasnie głodna!
- A co byś chciała zjeść?
- Jak pojedziemy do sklepu z jedzeniem, to ci powiem co chcę.

Basia śpiewa. Tylko pierwsza wersja piosenki była wierna.
- Ogólki, ogólki, ogólki, zielone maja galnitulki. I capki i sandałki, zielone, zielone są caaaaałki!
wrzesień 2008

Wczoraj wchodzimy po schodach do domu, Michał niesie Baśkę, bo spała w samochodzie i jest nieprzytomna. Stęknął sobie z wysiłku, na co Ewa:
-Tato, nie stękaj tak, bo ci kupa wypadnie.

Ewa ma ostatnio na wszystko pewien tekst, jak jej coś tłumaczę to mówi:
- Mamo, ja to wszystko wiem, bo mi się to dzisiaj śniło.

I wczoraj przed snem, Ewa niż z gruszki, ni z pietruszki:
- Mamo ja jak będę dorosła, to będę mieć raczej jedno dziecko...

Z Ewą rozmawiałam dziś o zębach, jakie są następstwa ich nie mycia. Wałkujemy to w kółko, ale jeszcze więcej nie zaszkodzi. Doszłyśmy do tego, że jak zęby są chore, to trzeba je borować i to nie jest przyjemne, na co Ewa mówi z ogromną powagą:
- Tak, borowanie zębów to nie jest atrakcja dla dzieci.
Później opowiadam to Michałowi, Basia słucha i komentuje na końcu:
- Atrakcje dla dzieci to są w przedszkolu!

Racja!

My dziś dojeżdżamy do domu, a Ewa mówi:
- Mamo, już dojeżdżamy, a ja nie zdążyłam jeszcze policzyć mercedesów i audich.
- To co ja mam na to poradzić, że tu jest nasz dom, przecież go nie przesunę dalej...
- Mamo, ale możemy się przeprowadzić do nowego domu, ja chcę się przeprowadzić.
- Ja też bym chciała się przenieść do większego domu, ale żeby kupić nowe mieszkanie, to trzeba mieć dużo pieniędzy...
- To może podjedziemy jeszcze do bankomatu?

Baśka zrobiła kupę do pieluchy. Chcę jej zmienić, ale protestuje. Mówię do niej kilka razy: choć zmienię ci pieluchę, bo śmierdzisz. Wkurzyłam się w końcu i mówię stanowczo, że muszę jej zmienić pieluchę, a ona robi minę, taki dziubek, oczy spaniela i błagalnym tonem:
- Jeście jeden pluciek [pruczek] i juś, dobzie?
lipiec 2008

Ewa dziś malowała farbami, namalowała jakieś dziwne mazaki i mi tłumaczy:
- Zobacz mamo, to jest taka maszyna do ubrań, tu się wkłada brudne ubranie, tędy wychodzą brudki z ubrania, a tędy czyste ubranie i już ładnie złożone.
No i ja się cieszę, mówię: - o, Ewciu taka maszyna to by mi sie przydała, bardzo by mi pracy oszczędziła.
A Ewa na to: Tak mamo i jeszcze ta maszyna czyści ubranie lepiej od pralki!
Tak więc kochane kobity zbieram zmówienia na cudowną maszynę, kto chce, kto chce?

Dziewczynki mają ksiażkę p.t.: "Dlaczego psy szczekają".
- Mamo, a Ewa zabrała mi książkę o piesku, który haucze!
czerwiec 2008

Baśka ma ostatnio ulubiony tekst. Jak tacie coś wypadnie z ręki przy sprzątaniu zabawek, albo upadnie pomidor czy ma inną wpadkę (to dziwne, ale do mnie nic takiego nie mówi), to Basia marszczy czoło, spoglada spode łba i mówi: no i widzisz, co narobiłeś!

środa, 21 lipca 2010

maj 2008

Dwuletnia Basia:
- Basiu, zrobisz siusiu na nocnik?
- Nie!
- A dlaczego?
- Bo nie!
- Co to znaczy "bo nie"?
- Booo nieee! Nie chciem nocnika, tyko pieluche!
- Oj Baśka, Baśka...
- Oj matka, matka...

Podczas wspólnej zabawy Basia wkurzyła sie na Ewę i krzyczy na nią:
- Jeśteś niegziećna!!! Nie będzieś sie ze mną bawić! Konieć klopka pe-el!
Koniec kropka to moje powiedzonko, ale "pl" to chyba z telewizji zasłyszane. Teraz sobie z mężem żartujemy i mówimy zawsze: koniec kropka pe el.

Dziś mi Baśka zagląda za dekolt:
- O, mamo, maś cycuśki!
- Nooo, a wiesz co było kiedys w cycuszkach?
- Wiem. Mlećko.
- Ale już nie ma mleczka, prawda?
- Prawda... (i dodaje z dumą) ... bo ja ciałe wydudliłam!
luty 2008

Baśka nie chce iść spać, wymyśla różne głupoty, żeby tylko nie zasnąć. Siedzi tacie na kolanach i wpatruje się w migające światełko na laptopie.
- Tato! Cio to jeśt?
- Takie światełko, które miga do ciebie i mówi: Basiu trzeba już iść spać.

Basia zmarszczyła czoło jak stara i mówi:
- Tatusiu, cio ty wymyślaś?!
styczeń 2008

Ewa w niedzielę oznajmiła tacie: -Tato, jesteś niedoskonały.
No cóż, a kto z nas jest...?

Dialog po kąpieli z Basią:
- Baśka, zakładaj piżamę.
- ś kotkiem?
- si!
- si?
- si czyli tak po włosku...
- tak?
Podchodzi do mnie, dotyka moich włosów i mówi:
- maś si na włośkach?

W sobotę był ksiądz po kolędzie, mnie nie było. Wracam do domu, a Ewa krzyczy podescytowana:
- Mamo! Wiesz kto u nas dziś był w domu?!... BÓG!
Hmmm... I mnie przy tym nie było...
grudzień 2007

Czasami pracuję w domu, więc wieczorem mówię do dziewczyn: idźcie w końcu spać, bo muszę dziś popracować.
Rozmawiamy o Mikołaju, że w nocy położył prezenty pod choinką.
- Mamo, a widzieliście Mikołaja?
- Nie, spaliśmy.
- To dzisiaj nie pracowaliście?
Długo musiałam jej tłumaczyć, że my codziennie śpimy
wrzesień 2006

Ewcia usiadła na nocnik, nic nie zrobiła i mówi:
- Kupa jeście w bziuchu, kupa nie ma siły (wyjść).

Ewa poznaje swoje ciało:
- Włosy mam na nodze.
Opuściła nogawkę spodni.
- Nie ma wosów.

październik 2006

Ewa ogląda książkę, z takimi okienkami do odchylania. Odsłoniła większość, ale pozostały jeszcze trzy, a ona zmartwiona:
- Nie mam tyle rąk.

Ewa woła:
- Ma pomoc! Natunku!

Ewa zjadła śniadanie, mówię do niej:
- Chodź się umyć, jesteś brudna jak… nie wiem co.
Ewa odpowiada:
- Jak foka! Wyglądam jak foka!

Usypiam dziewczynki. Nie nawiązuję z jęczącą Ewą dialogu, bo inaczej nie zaśnie, ale ona się nie poddaje.
- Mamo! Powiedz… - Nie reaguję. – Nie słyszę mamy uchem.
- Ewa! Idź spać! – łamię się w końcu.
- O! Hi hi! Słyszę mamę uchem! Usiądź obok mnie.

listopad 2006

Ewa nam dorasta, w końcu jest starszą siostrą.
Basia zeszła z maty edukacyjnej, Ewa krzyczy:
- Basia, nie leż na zimnej podłodze!

Robiłam pierogi z mięsem, Ewa pomagała lepić. Następnego dnia pytam:
- Ewciu, co zjesz na śniadanie?
A Ewa bez zastanowienia:
- Pijogi!

- Mamo, ci ty jesteś dojośła?
- Tak, jestem.
- A tata? Jeśt dojośły?
- Tak, tata też jest dorosły.
- A Basia jeśt majutka. Ja jeśtem dojośła!
- Ty jesteś dorosła? Niemożliwe! Jesteś małym dzieckiem, jak Basia.
- Nie, jestem dojośła. Dawno ujośłam.

grudzień 2006

Ewa je zupę:
- Mamo, juś śtajci. Juś nie kcie. Ja mam zia mały brzuch.

Ewa jest na etapie: Na złość mamie utnę sobie rękę... - Ewuniu, zobacz masz dwa piegi na nosie. Jesteś śliczna. - Nie mamo, jestem brzydka. Dzisiejsza Ewa: - Mamooo, dzis jest czwartek, piątek czy siedemnastek? - I dziki smiech, bo wie, że coś głupiego wymyśliła Ewa je godzinę kanapki. - Ewa, zjedz w końcu to śniadanie, bo zaraz dostaniesz w ucho. - Ale w prawe czy w lewe? - Mamo pralka piszczy, skończyło się pranie - i leci do łazienki. - Ewa! nic tam nie dotykaj. Tylko mama i tata moga ruszać pralkę. Dzieci nic tam nie dotykają. - Ale które dzieci? Ewusia czy Basiusia?

Ewa ogląda książkę.
- Mamusiu, ja nie pamiętam co to jest.
- Kochanie, to jest wazon z kwiatkami, u nas na stole też stoi taki wazon, ale bez kwiatków. (do siebie) Mama już dawno nie dostała od taty kwiatów.
- Nie martw się mamusiu, kiedyś będzie, poczekaj na kwiatki.
Wieczorem usypiam Basię i słyszę Ewę z pokoju obok jak rozmawia przez zabawkowy telefon:
- Haloo! Tata? Przywieź mamie kwiatki! Tak, yyyyy… rozumiem, na razie, pa pa.

Ewa opowiada bajkę:
- Dawno, dawno temu był sobie wilk. Dawno, dawno temu były sobie dzieci i kaczuszki. Dawno, dawno temu był sobie pomidor. Dawno, dawno temu była sobie Baba Jaga.
Dawno, dawno temu była sobie rybka.
I może tak w nieskończoność.

Ewa szalała i się spociła. Przebieram ją.
- Mamo, chcę sukienkę, taka w kwiatki.
Zakładam jej tę sukienkę. Ewa się cieszy.
- Jestem księżniczka!

Ubieramy się rano.
- Mamo, Chcę sukienkę z kwiatkami.
- Dobrze i masz tu bluzeczkę.
- Nie chcę tej bluzeczki! Sama sobie wybiorę. Może być ta z rekinem?
- Może być.
- Rekin ma zęby i ogon.
- Tak. A Ty masz zęby?
- Taaak! (wyszczerzyła zębiska)
- A ogon?
- Nie. Jestem za mała.
- Za mała? To znaczy, ze jak urośniesz, to wyrośnie ci ogon? Chyba nie. Ludzie nie mają ogonów.
- Tak. Basia też nie ma ogona. Tylko nogi. Takie śliczne.

Ewa:
- Mamoooo, uderzyłam się! Pocałowaj mnie w łokieć.

I świąteczny apel Ewuni ;)
- Mikołaju tu jestem! Byłam grzeczna. Przynieś mi prezenty

sierpień 2007

Ewa obudziłą się z płaczem. Pytam ją:
- Ewciu, dlaczego płakałaś rano?
- Bo mnie ugryzł krokodyl w plecy.

- O, mamo, masz zielone paznokcie! Pomalowałaś sobie u kosmetyczki czy w domu?
- W domu.
- Kiedy? Ja nie widziałam.
- Bo malowałam jak spałaś.
- Jak mogłaś…?!


listopad 2007

Jemy Delicje. Ewa dostała dwie, a ja się dorwałam do reszty. Jemy oczywiście jak starzy wyjadacze, najpierw brzeg, potem czekolada, na końcu galaretka. Sięgam po kolejną, a Ewa:
- Mamo, nie wystarczy już tych Delicji?!

Ostatnio sporo utyłam (to przez te Delicje...). Ewa siedzi mi na kolanach i mówi:
- Ale masz duży brzuch, czy tam jest jakieś dziecko?


powitanie

Witam serdecznie.
Już dawno chciałam to zrobić, ale jakoś nie było okazji. Dzieci są dla mnie niezmiennie źródłem inspiracji i powodem do radości. A ich teksty bywają przezabawne i są dowodem ogromnej wyobraźni. W związku z tym, że skrupulatnie je notowałam postaram się je odtworzyć, a następnie systematycznie uzupełniać wpisy.
Zapraszam do lektury :)