czwartek, 22 lipca 2010

wrzesień 2008

Wczoraj wchodzimy po schodach do domu, Michał niesie Baśkę, bo spała w samochodzie i jest nieprzytomna. Stęknął sobie z wysiłku, na co Ewa:
-Tato, nie stękaj tak, bo ci kupa wypadnie.

Ewa ma ostatnio na wszystko pewien tekst, jak jej coś tłumaczę to mówi:
- Mamo, ja to wszystko wiem, bo mi się to dzisiaj śniło.

I wczoraj przed snem, Ewa niż z gruszki, ni z pietruszki:
- Mamo ja jak będę dorosła, to będę mieć raczej jedno dziecko...

Z Ewą rozmawiałam dziś o zębach, jakie są następstwa ich nie mycia. Wałkujemy to w kółko, ale jeszcze więcej nie zaszkodzi. Doszłyśmy do tego, że jak zęby są chore, to trzeba je borować i to nie jest przyjemne, na co Ewa mówi z ogromną powagą:
- Tak, borowanie zębów to nie jest atrakcja dla dzieci.
Później opowiadam to Michałowi, Basia słucha i komentuje na końcu:
- Atrakcje dla dzieci to są w przedszkolu!

Racja!

My dziś dojeżdżamy do domu, a Ewa mówi:
- Mamo, już dojeżdżamy, a ja nie zdążyłam jeszcze policzyć mercedesów i audich.
- To co ja mam na to poradzić, że tu jest nasz dom, przecież go nie przesunę dalej...
- Mamo, ale możemy się przeprowadzić do nowego domu, ja chcę się przeprowadzić.
- Ja też bym chciała się przenieść do większego domu, ale żeby kupić nowe mieszkanie, to trzeba mieć dużo pieniędzy...
- To może podjedziemy jeszcze do bankomatu?

Baśka zrobiła kupę do pieluchy. Chcę jej zmienić, ale protestuje. Mówię do niej kilka razy: choć zmienię ci pieluchę, bo śmierdzisz. Wkurzyłam się w końcu i mówię stanowczo, że muszę jej zmienić pieluchę, a ona robi minę, taki dziubek, oczy spaniela i błagalnym tonem:
- Jeście jeden pluciek [pruczek] i juś, dobzie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz